niedziela, 10 kwietnia 2016

Pomaganie jako choroba przenoszona drogą sercową...

  „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada,
lecz przez to, kim jest, nie przez to, co ma,
lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”

     Jan Paweł II



Przyznaję z pełną świadomością. Jestem uzależniona! Na początku próbowałam jakoś z nią walczyć. Bez skutku. Jest silniejsza ode mnie. Jak narkotyk ciągnie mnie. Domaga się spełniania określonych celów. Wtedy nie mogę spać, jeść. Myślę i myślę. Najgorsze jest to, że mój mąż też jest uzależniony. Stopniowo zarażamy nasze dzieci, rodzinę i otoczenie. Czy mam wyrzuty sumienia? Ależ skąd! Robię to z premedytacją! Ostrzegam!!! Czytając ten post również możesz się zarazić! Mam cichą nadzieję, że tak się właśnie stanie. Nie będę taka... Uchylę rąbka tajemnicy... Zdiagnozowano u mnie przewlekłą chorobę zwaną „ Pomaganiem” I wiesz co? Nie chcę wyzdrowieć. Jest mi z nią dobrze. Sprawia, że czuję się lżejsza na duszy.
A czy ty czujesz się podobnie ?


Nie urodziłam się „zarażona” nikt się taki nie rodzi. W pierwszej kolejności dobroć zaszczepiła we mnie mama... Nie posiadała wiele, ale potrafiła podzielić się tym czym mogła. Kromką chleba, zupą, opieką nad dziećmi, zabawą, pomocą w sprzątaniu. Kolejno to ja na własnej skórze doświadczyłam pomocy przez obcych mi ludzi. Najbardziej zapamiętałam dwie świetlice prowadzone przez Kościół: „U Brata Alberta” i „Aniołki”. Chętnie do nich uczęszczałam. Dzięki wsparciu darczyńców korzystałam z darmowych obiadów, wyjazdów, używanych ubrań i paczek świątecznych. Pod opieką wolontariuszy odrabiałam zadania domowe, bawiłam się fajnymi zabawkami. Dzięki temu wiem jak to jest po drugiej stronie i w jaki sposób można pomagać.


Różnie ludzie reagują na moją chęć niesienia pomocy potrzebujący. Zdarza się, że mówią „Anka daj sobie spokój, przecież nie zbawisz całego świata”. Zgadzam się z tym. Nikt nie ma takiej mocy. Ale, no właśnie zawsze musi być jakieś ale, każdy może spróbować uratować chociaż małą jego część. Nie trzeba szukać daleko,wokół jest tylu potrzebujących. Pomagać można na wiele sposobów. Finansowo, oferując swój czas np. przy opiece nad niepełnosprawnymi, zrobieniem zakupów.


Osobiście angażowałam się w różne akcje charytatywne. Prywatnie pomagałam koleżankom w trudnej sytuacji finansowej. Kupowałam jedzenie, prezenty świąteczne dla dzieci. Pomagałam w znalezieniu pracy lub mieszkania. W późniejszym czasie wspierałam liczne instytucje, finansowo lub rzeczowo. Obecnie mam większe możliwości w niesieniu dobra. Już dwukrotnie poprosiłam moich klientów o słodycze dla chłopców z jednego z ośrodków wychowawczych i nie zawiedli. Zbierałam i nadal zbieram używane ubrania, zabawki, przybory szkolne, słodycze dla dzieci polskiego pochodzenia na Białorusi. Pakuję i wysyłam na własny koszt, bo wiem, że tam czekają. Męską odzież dostarczam do noclegowni i oczywiście nie jestem obojętna na akcję typu: zbieranie żywności, szlachetna paczka, nasiona dla Afryki,   1%... Wiele innych. Bywa i tak, że odmawiam... Czasem dlatego, że zwyczajnie nie stać mnie, a czasem dlatego, że nie wierzę w uczciwe intencje. Jedno jest pewne, dobro powraca, uzależnia i uszczęśliwia darującego jak i obdarowanego. Jak możesz, podaj dalej wspólnymi siłami pozarażamy innych.



2 komentarze:

  1. Szkoda ,że w takim myśleniu jesteśmy trochę samotne.Żyjemy w konsumpcyjnym społeczeństwie i często boli mnie egoizm i znieczulica. Najbardziej chyba postawa tak zwanych ludzi wobec zwierząt. One nie potrafią często same egzystować - szczególnie te wcześniej przez nas udomowione a potem zostawione samym sobie.Pomogam jak umiem - zwierzętom - bo po tu tu jestem .Pomagam innym -choćby ostatnie święta.
    Obecnie mam problem z wysłaniem tabletek dla bezpańskich kotów do Hiszpanii... ale nie o to tu chodzi. Przecież nie będziemy się licytować kto zrobił więcej...

    Może trochę empatii... to takie ładne słowo ... dla nie których chyba ze słownika obcego kraju? Na pewno dla wielu nieznane... A przecież może być dużo normalniej ,lepiej , przyjemniej .To naprawdę dużo nie kosztuje. A daje dużo satysfakcji .Czasem naprawdę dawanie daje więcej radości niż przyjmowanie .
    I tak jak napisała autorka bloga :dobro powraca.Wszystko co wysyłamy -kiedyś do nas powróci.Czasem ze zdwojoną siłą I tego wszystkim życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Maju nie wspomniałam o zwierzętach ,ale o nich też pamiętam.Cieszę się,że mają taką opiekunkę.

      Usuń