„Człowiek
jest wielki nie przez to, co posiada,
lecz
przez to, kim jest, nie przez to, co ma,
lecz
przez to, czym dzieli się z innymi.”
Jan
Paweł II
Przyznaję
z pełną świadomością. Jestem uzależniona! Na początku
próbowałam jakoś z nią walczyć. Bez skutku. Jest silniejsza ode
mnie. Jak narkotyk ciągnie mnie. Domaga się spełniania określonych
celów. Wtedy nie mogę spać, jeść. Myślę i myślę. Najgorsze
jest to, że mój mąż też jest uzależniony. Stopniowo zarażamy
nasze dzieci, rodzinę i otoczenie. Czy mam wyrzuty sumienia? Ależ
skąd! Robię to z premedytacją! Ostrzegam!!! Czytając ten post
również możesz się zarazić! Mam cichą nadzieję, że tak się
właśnie stanie. Nie będę taka... Uchylę rąbka tajemnicy...
Zdiagnozowano u mnie przewlekłą chorobę zwaną „ Pomaganiem”
I wiesz co? Nie chcę wyzdrowieć. Jest mi z nią dobrze. Sprawia, że
czuję się lżejsza na duszy.
A
czy ty czujesz się podobnie ?
Nie
urodziłam się „zarażona” nikt się taki nie rodzi. W pierwszej
kolejności dobroć zaszczepiła we mnie mama... Nie posiadała
wiele, ale potrafiła podzielić się tym czym mogła. Kromką
chleba, zupą, opieką nad dziećmi, zabawą, pomocą w sprzątaniu.
Kolejno to ja na własnej skórze doświadczyłam pomocy przez obcych
mi ludzi. Najbardziej zapamiętałam dwie świetlice prowadzone przez
Kościół: „U Brata Alberta” i „Aniołki”. Chętnie do nich
uczęszczałam. Dzięki wsparciu darczyńców korzystałam z
darmowych obiadów, wyjazdów, używanych ubrań i paczek
świątecznych. Pod opieką wolontariuszy odrabiałam zadania domowe,
bawiłam się fajnymi zabawkami. Dzięki temu wiem jak to jest po
drugiej stronie i w jaki sposób można pomagać.
Różnie
ludzie reagują na moją chęć niesienia pomocy potrzebujący.
Zdarza się, że mówią „Anka daj sobie spokój, przecież nie
zbawisz całego świata”. Zgadzam się z tym. Nikt nie ma takiej
mocy. Ale, no właśnie zawsze musi być jakieś ale, każdy może
spróbować uratować chociaż małą jego część. Nie trzeba
szukać daleko,wokół jest tylu potrzebujących. Pomagać można na
wiele sposobów. Finansowo, oferując swój czas np. przy opiece nad
niepełnosprawnymi, zrobieniem zakupów.
Osobiście
angażowałam się w różne akcje charytatywne. Prywatnie pomagałam
koleżankom w trudnej sytuacji finansowej. Kupowałam jedzenie,
prezenty świąteczne dla dzieci. Pomagałam w znalezieniu pracy lub
mieszkania. W późniejszym czasie wspierałam liczne instytucje,
finansowo lub rzeczowo. Obecnie mam większe możliwości w niesieniu
dobra. Już dwukrotnie poprosiłam moich klientów o słodycze dla
chłopców z jednego z ośrodków wychowawczych i nie zawiedli.
Zbierałam i nadal zbieram używane ubrania, zabawki, przybory
szkolne, słodycze dla dzieci polskiego pochodzenia na Białorusi.
Pakuję i wysyłam na własny koszt, bo wiem, że tam czekają. Męską
odzież dostarczam do noclegowni i oczywiście nie jestem obojętna
na akcję typu: zbieranie żywności, szlachetna paczka, nasiona dla
Afryki, 1%... Wiele innych. Bywa i tak, że odmawiam... Czasem
dlatego, że zwyczajnie nie stać mnie, a czasem dlatego, że nie
wierzę w uczciwe intencje. Jedno jest pewne, dobro powraca,
uzależnia i uszczęśliwia darującego jak i obdarowanego. Jak
możesz, podaj dalej wspólnymi siłami pozarażamy innych.
Szkoda ,że w takim myśleniu jesteśmy trochę samotne.Żyjemy w konsumpcyjnym społeczeństwie i często boli mnie egoizm i znieczulica. Najbardziej chyba postawa tak zwanych ludzi wobec zwierząt. One nie potrafią często same egzystować - szczególnie te wcześniej przez nas udomowione a potem zostawione samym sobie.Pomogam jak umiem - zwierzętom - bo po tu tu jestem .Pomagam innym -choćby ostatnie święta.
OdpowiedzUsuńObecnie mam problem z wysłaniem tabletek dla bezpańskich kotów do Hiszpanii... ale nie o to tu chodzi. Przecież nie będziemy się licytować kto zrobił więcej...
Może trochę empatii... to takie ładne słowo ... dla nie których chyba ze słownika obcego kraju? Na pewno dla wielu nieznane... A przecież może być dużo normalniej ,lepiej , przyjemniej .To naprawdę dużo nie kosztuje. A daje dużo satysfakcji .Czasem naprawdę dawanie daje więcej radości niż przyjmowanie .
I tak jak napisała autorka bloga :dobro powraca.Wszystko co wysyłamy -kiedyś do nas powróci.Czasem ze zdwojoną siłą I tego wszystkim życzę.
Pani Maju nie wspomniałam o zwierzętach ,ale o nich też pamiętam.Cieszę się,że mają taką opiekunkę.
Usuń