wtorek, 26 kwietnia 2016

Nie potrafię go pokochać!!!

      Nie potrafię go pokochać!!!
Wiem, że on zasługuje na moją miłość... Tak jak nikt dotąd.

Oddałabym wszystko, żeby moje serce zareagowało właściwie na sygnały wysyłane przez jego serce. Staram się, przeczytałam tuzin poradników, stosowałam się do rad udzielanych przez znajomych... Wszystko na nic!!! Jestem nieczuła na jego tkliwe słowa, odporna na gesty... Zimna jak głaz, a jego nieobecność obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg...
  Jak to jest być w związku, a kochać kogoś innego? Żyć samotnie i mieć w zasięgu ręki osobę, która umiera z miłości do ciebie? Jak czuje się kobieta, która zostawia mężczyznę, który dla niej zrobiłby wszystko i odchodzi do egoistycznego potwora, bo podobno go kocha?
 Takie pytania zadawałam sobie wielokrotnie. Pierwszy raz, gdy sama byłam w podobnej sytuacji, wartościowi mężczyźni zwracali na mnie uwagę, podświadomie wiedziałam, że to byłyby właściwe wybory. Im bardziej chciałam, tym bardziej nie mogłam. Oczywiście z jednym wyjątkiem o imieniu Andrzej, nasza przyjaźń zmieniła się w miłość! Drugi raz te pytania przychodziły wraz z łączeniem par w Zolytach. Widziałam starania, uczucie gęste jak mgła, szkoda, że jednostronne. Bohaterki autentycznych historii (tylko takie piszę na blogu) przedstawionych poniżej przeżyły tę niemoc kochania, a jak jest z Wami?

 
       Miłość czy pożądanie?

Sabina od 3 lat sama, mama 6 letniej Oliwki, 33 letnia urzędniczka. Atrakcyjna, niezależna blondynka. Mąż zostawił ją dla koleżanki z pracy, zapomniał o córce. Od samego początku od rozstania, mężczyźni, jak sępy kręcili się wokół niej. Ona jednak nie była podatna na żadne umizgi z ich strony. W całej tej grupie znalazł się Paweł, rozwodnik, starszy od niej o 10 lat. Niejedna kobieta ze szczęścia skakałaby do niebios za takie wyróżnienie, ale nie Sabina. Próbowała go pokochać, wiedziała, że przy nim miałaby się dobrze. Bogaty, wrażliwy, pomocny. Był w pobliżu. Zawsze mogła na niego liczyć. Przychodził, pomagał w opiece nad córką, robił zakupy, służył ramieniem gdy była smutna. Koleżanki z pracy pytały ją co z nią jest nie tak? Taki facet zwrócił na nią uwagę, a dąsała się jak wybredna księżniczka. Nienawidziła samotności, marzyła o kolejnym dziecku, ślubie i cieple domowego ogniska. Pragnęła nowego ojca dla swojej małej Smerfetki. I mogłaby spełnić swoje marzenia, gdyby tylko chciała. To nie tak, że nie próbowała. Dwa razy pozwoliła Pawłowi na pocałunek, pieszczoty i nic. Czuła się z nim jak z bratem. Bardzo go lubiła, ale za nic nie mogła wyobrazić sobie go w innej roli niż tylko przyjaciela. Najgorsze było to, że on o tym wiedział. Była szczera, nie chciała robić mu złudnej nadziei. W międzyczasie poznała Krzysztofa... Zupełne przeciwieństwo Pawła. Wyluzowany, atrakcyjny miłośnik beztroskiego życia, starszy o 12 lat. Już na pierwszym spotkaniu, wylądowała z nim w łóżku. Później sprawy, przybrały niesamowity obrót. Nocne schadzki na gorący sex, dwuznaczne sms'y. Jej tęsknota za jego głosem, dotykiem. Ciągły niedosyt. Gdy nie byli razem, to on był i tak z nią. W jej myślach, snach, planach na przyszłość. Już widziała go jako męża, nowego tatusia dla jej córki i synka, który za jakiś czas pojawiłby się w tym związku. Wszystko prysło jak bańka mydła w jeden wieczór. Krzysiu z uśmiechem przylepionym do twarzy poinformował ją, że nie może brnąć dalej w ten związek. Jak dla niego zrobiło się za poważnie. Nie dla niego były jej dalekosiężne plany o ich przyszłości. Pragnął luźnego związku, namiętności, zabawy. Sabina zrozumiała, że tak naprawdę to on nigdy nie zapytał o jej córkę, to ona paplała, a on zmieniał temat za każdym razem... Spotykali się jedynie w jej lub jego mieszkaniu. Nie pytał jej co czuje, nie mówił, że ją kocha. Słyszała tylko to co chciała usłyszeć. Postanowiła zakończyć tą znajomość, nadal próbuje... Krzysiu dzwoni, a ona jedzie, zostawia córkę z Pawłem, który świat rzuciłby u jej stóp i pędzi do Krzysztofa, który jedynie co może jej dać to ciało...

 
        Kiedyś cię pokocham...

Żaneta poznała Kamila w wieku 20 lat. Może to dziwne ale nigdy wcześniej nie zaznała miłości do żadnego mężczyzny. Skończyła zawodówkę, zatrudniła się jako kasjerka w supermarkecie i wiodła swe zwykłe życie, skupiając się na pracy i życiu rodzinnym. Kamila przedstawił jej kuzyn, przyprowadzając go na jej urodziny. Cała rodzina była pod jego urokiem... Adorował ją, starał się. Na następny dzień odwiedził ją w pracy. Zapytał o spotkanie, zgodziła się. Tak naprawdę to był pierwszym facetem, który zwrócił na nią uwagę. Później sprawy same jakoś się potoczyły... Szybkie zaręczyny i ślub. Jako jedna z nielicznych, nie zgodziła się na sex przed ślubem. Wszyscy sądzili, że kierowała się wartościami religijnymi... No cóż nie ciągnęło jej do niego, do pocałunków musiała się zmuszać, a co dopiero do bardziej intymnej zażyłości... Po ślubie migała się jak mogła od wykonywania małżeńskich obowiązków. Właśnie traktowała te sprawy jak niechciany obowiązek. Czasami Kamil mówił jej, że leży jak kłoda, że mogłaby sprawić mu więcej przyjemności gdyby tylko wykazała odrobinę inicjatywy. Jego słowa na niewiele się zdały, aż tak bardzo Żaneta nie miała ochoty się poświęcać. Najbardziej denerwowały ją chwilę po... Jego czułe słówka, maślane oczy i pytanie czy go kocha. Odpowiadała tak, no bo jak mogła inaczej... Miała powiedzieć mu prawdę, że wyszła za niego z braku innych kandydatów, że nikt inny ją nie chciał, że obrzydzają ją jego tłuste łapska jak po nią sięga, że bierze jej się na mdłości jak chucha swym cuchnącym oddechem i szepcze o zboczonych fantazjach z nią w tle? Żałowała każdego dnia, że zgotowała sobie ten los... Wiedziała, że może odejść, rozwody w tych czasach to nic strasznego. Tylko dokąd i po co... Bała się samotności... Bała się, że może nie potrafi pokochać nikogo, że jej serce niestworzone zostało do miłości... I żyje sobie nadal w tym fałszywym świecie idealnego małżeństwa o którym prawdę zna tylko ona i może domyśla się jej mąż...

 
   Tak bardzo pragnę cię pokochać...

Maria tkwiła w toksycznym związku od 10 lat... Mąż pastwił się nad nią psychicznie czasem dochodziło do rękoczynów... Kilkakrotnie próbowała zakończyć tę niszczącą relacje. Bezskutecznie. Za każdym razem mąż przepraszał, błagał na kolanach o kolejną szansę... Wybaczała... do momentu jak poznała Mariana. Łagodnego, pogodnego kawalera o zajęczym sercu... On zakochał się w niej bez pamięci, ona zostawiła męża i również próbowała odwzajemnić to uczucie. Im bardziej się starała, tym bardziej nic z tego nie wychodziło... Była okropna dla Mariana, traktowała go czasem jak powietrze, porównywała z mężem... A on się nie poddawał... Czekał... Znosił wszystko, tłumaczył, przytulał, odpowiadał na potrzeby o których ona nie miała pojęcia... Wytrzymał krytykę, kąśliwe uwagi, jej powroty do męża... Cuda się zdarzają.... Maria pokochała Mariana całym sercem... Przejrzała na oczy i zauważyła to co miała przed nosem... Szczerą prawdziwą miłość, taką dla której toczyły się wojny, popełniano samobójstwa... Jest szczęśliwa i cieszy się, że dane jej było pokochać człowieka, którego teraz nazywa mężem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz