czwartek, 4 sierpnia 2016

Uwaga!!! Wakacyjna dieta obrotowa- jesz co chcesz....

 Odkryłam nowy sposób na wakacyjną dietę obrotową...
Co się obrócę to żre i nie idzie mi w boczki... Wszystko byłoby OK. gdyby co nieco poszło w biust... Ale takie cuda to tylko u doktorka plastycznego, albo 9 miesięcy noszenia... kolejnych kilka z wypełnieniem i odpowiedzialność na całe życie... Dwa razy spróbowałam... Nie żałuję... Ale to trochę za wysoka cena...
Za wielkie cycki!!!
 Jak zapewne Wiecie jestem na diecie w Natur House... Ubyło mnie 8,5 kilo... Prawie zawsze trzymałam się planu... Byłam grzeczną dziewczynką... (Chodź wolę raczej być tą niegrzeczną).
 Do czasu... No właśnie... Czasu urlopu... A tak na serio kto z Was ma, aż tak silną wolę, potrafi odmówić sobie pysznego gofra z bitą śmietaną i owocami lub włoskiego loda, gdy z nieba leje się żar? Mogę się pochwalić, że mi się prawie udało... Dzielnie odwracałam wzrok... Patrzyłam na tafle jeziora, na złocisty piasek..., a szyja mimowolnie obracała się w tych dziwnych kierunkach. Tu gofry, tam lody, frytki, zapiekanki... Tak jakby wszyscy zmówili się przeciwko mnie... A Ja czułam się jak idiotka przegryzając jabłko na plaży!!! Nie wytrzymałam jak dziewczynce obok spad lód na piasek... Przecież mogłam go zjeść... Słyszałam gdzieś w mojej głowie taki cichy głos „Niewolno”... Czyżby to było sumienie? Miałam to głęboko w „D” liczył się tylko On.... Śmietankowy, zimny, zakręcony... Nie mogłam myśleć już o niczym innym... Dyskretnie wyciągnęłam portfel... I co sił pognałam do stoiska z lodami... A zaraz za mną mój malutki synek, starszy, bratanek, mąż... Uwierzcie przez co ja przechodziłam... Długa kolejka, moi bliscy otrzymali lody przede mną... Bo przecież nie pasowało aby matka zjadła pierwsza... Wreszcie się doczekałam i przepadłam... Tak się zaczęła nowa dieta wakacyjna...
 Przed wyjazdem na urlop moja dietetyczka zaopatrzyła mnie w odpowiednie suplementy na grzechy, plan itp... Przewidziała moje potknięcia... Trudno na wakacjach trzymać się planu... Za to zażycie suplementu niestanowi żadnego wyzwania... Przyznam się, że jadłam co chciałam: gofry, frytki, pizze, lody... o różnych godzinach... A nic a nic mi nie przybyło... Nadal mam 8,5 kilo mniej i 1,5 kilo do pozbycia... W sumie się opłaciło...
 Wakacyjna dieta obrotowa skończyła się wraz z wizytą i nadchodzi kolejny etap diety Natur House... Tym razem dostałam inne suplementy i coś na słodkie śniadanie... Może mój Pracuś przygotuje je dla mnie i przyniesie do łóżka? Byle zdążył na 8:00 bo to pierwsza pora karmienia w dniu diety!!!
Jestem żywym dowodem na to, że można odpuścić sobie dietę w Natur House na czas wypoczynku bez efektu Jo Jo. Naładować baterię i wrócić do gry... Mnie się udało, Wam też się uda...
Wystarczy umówić się na bezpłatną wizytę w Czerwionce lub Rybniku i zawalczyć o siebie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz