„Dlaczego akurat Ja? A nie ta upierdliwa sąsiadka spod piątki... Co już przeżywa chyba trzecią młodość. Choroba nie wybiera, nie pyta o wiek, ilość grzechów i środków na koncie... Przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i przewraca całe życie do góry nogami... Weryfikuje znaczenie słów „Na dobre i złe” i „W zdrowiu i chorobie”.
Wtedy rodzi się też strach... Czy mąż mnie zostawi?
Jestem chora... Nie tak śmiertelnie (przynajmniej tak myślę) ot co zwykłe grypsko... Od poniedziałku starałam nie dopuścić do siebie rażących objawów... Przecież ja nie mam czasu na chorowanie... Praca, dom, blog... Zaaplikowałam sobie parę specyfików z apteki i momentami czułam się lepiej... W środę powaliło mnie na maksa... Zadzwonił do mnie kolega, którego nie słyszałam z 16 lat i po głosie omal mnie nie poznał... A tu jeszcze Wieczorek Zapoznawczy... Musiałam się pozbierać... W Czwartek po czterech godzinach pracy wreszcie odpuściłam... Jest sobota i nadal leżę plackiem... Pociągająca (katar) obolała, rozczochrana, nieogarnięta... Mąż całuje mnie w policzek lub czoło, bo usta wyglądają jak po świeżej dawce botoksu... Karmi gorącą zupką, sprząta dom, przynosi leki... Po prostu się mną opiekuje... (tak jak i starszy syn). Obejrzałam wszystkie możliwe babskie filmy... Nie do końca, bo czasem w połowie jakiegoś zasypiałam... Kilka kartek książek, bo przez te leki jestem jakaś otumaniona i odebrałam wiele telefonów informując rozmówców, że jestem chora licząc, że owa osoba zaraz się rozłączy... Nic z tego... Dostaję porady zdrowotne, słyszę troskę o zdrowie... Więc przestałam odbierać, bo jeszcze bardziej boli mnie gardło... Odpisuję smsy... I tak między lekami, zasypianiem i całą krzątaniną wokół mojej osoby... Pomyślałam sobie, jak dobrze, że mój mąż jest... Dba, wspiera i jak zwykle mogę na niego liczyć... Jednocześnie przypomniałam sobie historie kobiet, które zostały same z własną chorobą.
Niesprawna – nic nie warta
U Kasi tuż po ślubie i urodzeniu dziecka zdiagnozowano padaczkę i nietrzymanie moczu... Wstydliwa przypadłość... Jednak z jedną i drugą mogła sobie jakość żyć... Wprawdzie nie mogła samodzielnie opiekować się syneczkiem, bo od czasu do czasu zdarzały się ataki, ale w małżeństwie wszystko funkcjonowało świetnie... Gdy mąż pracował, do pomocy przychodziła mama i jakoś sobie radziła... Mąż był innego zdania... Czuł się oszukany... Z obrzydzeniem patrzył na ataki żony, mokre majtki... Po kilku miesiącach zostawił żonę i dziecko na rzecz zdrowej kobiety i przeniósł się do innego miasta.
Rak
Ewelina z mężem przeżyła 30 lat. Nie pracowała, wychowywała dzieci... Żyli w zgodzie. Mąż szybko przeszedł na emeryturę, jakoś leciało. Za namową koleżanki Ewelina skorzystała z darmowego badania mammografi... Wynik ściął ją z nóg. Nowotwór piersi... Miała szczęście... Lekarze dali jej duże szanse, szybka mastektomia, chemia... Niestety mąż sam wydał na nią wyrok... Po operacji przeniósł się do salonu... Nie chciał patrzeć na jej okaleczone ciało, ani razu nie odwiedził Eweliny w szpitalu... Nie wyprowadził się, cały czas był na miejscu... Przeżyła, wygrała walkę z rakiem... Za to straciła męża... Ma go pod ręką, mieszka w sąsiednim pokoju, ale żyją jak obcy sobie ludzie... Prawie nie rozmawiają, ona nie potrafi mu wybaczyć, że w tak ciężkiej chwili nie mogła na niego liczyć, on stał się jeszcze bardziej milczący, zamknął się w swoim świecie.
Nie wiem jak zachowałby się mój mąż gdybym zachorowała na jakąś ciężką chorobę. Nie chcę kusić losu i wolałabym się tego nigdy nie dowiedzieć. Kasia poznała odpowiedź tuż po ślubie, Ewelina po 30 latach. W ich przypadku mężowie zwyczajnie dali ciała... A jak byłoby u was? Warto zaobserwować zachowanie partnera nawet przy zwykłym przeziębieniu, złamanej nodze i innej niemocy. Bo jak oleje was przy małej burzy, to z pewnością zniknie przy wielkim huraganie...
Moja przyjaciółka została na lodzie.Zachorowała na raka,mąż się na nią wypioł.
OdpowiedzUsuńStraszne...Niestety tak się czasem dzieje. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń