Odkryłam nowy sposób na
wakacyjną dietę obrotową...
Co się obrócę to żre i nie idzie mi
w boczki... Wszystko byłoby OK. gdyby co nieco poszło w biust... Ale
takie cuda to tylko u doktorka plastycznego, albo 9 miesięcy
noszenia... kolejnych kilka z wypełnieniem i odpowiedzialność na
całe życie... Dwa razy spróbowałam... Nie żałuję... Ale to
trochę za wysoka cena...
Za wielkie cycki!!!
Jak zapewne Wiecie jestem
na diecie w Natur House... Ubyło mnie 8,5 kilo... Prawie zawsze
trzymałam się planu... Byłam grzeczną dziewczynką... (Chodź wolę
raczej być tą niegrzeczną).
Do czasu... No właśnie... Czasu
urlopu... A tak na serio kto z Was ma, aż tak silną wolę, potrafi
odmówić sobie pysznego gofra z bitą śmietaną i owocami lub
włoskiego loda, gdy z nieba leje się żar? Mogę się pochwalić, że mi się prawie udało... Dzielnie odwracałam
wzrok... Patrzyłam na tafle jeziora, na złocisty piasek..., a szyja
mimowolnie obracała się w tych dziwnych kierunkach. Tu gofry, tam
lody, frytki, zapiekanki... Tak jakby wszyscy zmówili się przeciwko
mnie... A Ja czułam się jak idiotka przegryzając jabłko na plaży!!! Nie wytrzymałam jak dziewczynce obok spad lód na
piasek... Przecież mogłam go zjeść... Słyszałam gdzieś w mojej
głowie taki cichy głos „Niewolno”... Czyżby to było sumienie?
Miałam to głęboko w „D” liczył się tylko
On.... Śmietankowy, zimny, zakręcony... Nie mogłam myśleć już o
niczym innym... Dyskretnie wyciągnęłam portfel... I co sił
pognałam do stoiska z lodami... A zaraz za mną mój malutki synek, starszy, bratanek, mąż... Uwierzcie przez co ja
przechodziłam... Długa kolejka, moi bliscy otrzymali lody przede mną... Bo przecież nie pasowało aby matka zjadła pierwsza... Wreszcie
się doczekałam i przepadłam... Tak się zaczęła nowa dieta
wakacyjna...
Przed wyjazdem na urlop
moja dietetyczka zaopatrzyła mnie w odpowiednie suplementy na
grzechy, plan itp... Przewidziała moje potknięcia... Trudno na
wakacjach trzymać się planu... Za to zażycie suplementu niestanowi
żadnego wyzwania... Przyznam się, że jadłam co chciałam: gofry, frytki, pizze, lody... o różnych godzinach... A nic a nic mi
nie przybyło... Nadal mam 8,5 kilo mniej i 1,5 kilo do pozbycia... W
sumie się opłaciło...
Wakacyjna dieta obrotowa
skończyła się wraz z wizytą i nadchodzi kolejny etap diety Natur
House... Tym razem dostałam inne suplementy i coś na słodkie
śniadanie... Może mój Pracuś przygotuje je dla mnie i przyniesie
do łóżka? Byle zdążył na 8:00 bo to pierwsza pora karmienia w
dniu diety!!!
Jestem żywym dowodem na
to, że można odpuścić sobie dietę w Natur House na czas
wypoczynku bez efektu Jo Jo. Naładować baterię i wrócić do gry... Mnie się udało, Wam też się uda...
Wystarczy umówić się na
bezpłatną wizytę w Czerwionce lub Rybniku i zawalczyć o siebie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz