Oczywistą
sprawą jest,
że
kobieta zawsze ma rację... I nie muszę nikomu udowadniać, że
jak partner jest innego zdania, to bezpiecznie dla niego jest
zmienić to zdanie... Ustąpić, przytaknąć, pogłaskać. Wykuć na
blachę słowa: „Tak kochanie”, „Dobrze kochanie”, „Już się
biorę do roboty kochanie”, „Masz rację kochanie”, „Dla
Ciebie wszystko kochanie”... U mnie w domu tak właśnie jest i
zdradzę Wam dlaczego...
Życie
z samcem pod jednym dachem i przekonanie go do swoich racji wymaga
nie lada wysiłku, odpowiedniej taktyki i starannego
przygotowania... Oto moje metody...
1.Przymilam
się
W
zależności co chcę osiągnąć, wybieram odpowiednią
metodę... Przymilanie sprawdza się jak mam ochotę, gdzieś wyjść, a mąż niekoniecznie... Jak chcę kupić coś dodatkowego lub coś
przeskrobałam... Jestem wtedy dużo milsza niż zwykle... Trzymam się
zasady przez żołądek do serca i przygotowuję jego ulubione
potrawy, piekę ciasta... itp...
2.Chwalę
męża
Ten
sposób najbardziej sprawdza się jak mam w planach zmiany w ogrodzie
lub w domu... Mam duży ogród i bardzo często proszę Andrzejka o
różne rzeczy... O skrzynki na kwiaty, pergole, podwyższone
grządki, ozdoby itp... Zawsze przed prośbą o kolejną robotę chwalę
jego poprzednie dzieła... i robię to uczciwie... Zwyczajnie doceniam
mojego pracusia zarówno w domu, jak i w większym gronie... Przed i
po wykonaniu mojego zlecenia...
Więc jak może mi odmówić?
3.Wchodzę na ambicje
Dość
rzadko ją stosuję... Tylko w nagłych przypadkach... Proszę, aby
coś szybko zrobił w domu np... przy komputerze, meblach itp... Wiem, że
potrafi ale mu się nie chce... Wtedy mówię, że może niech zadzwoni
do tego kolegi lub innego, bo on się na tym zna...
Wiem, że nie
zadzwoni do żadnego z nich, a ja w krótkim czasie osiągnę swój
cel... Jak chcę kupić coś niepotrzebnego (To jego zdanie, bo
kobieta zawsze cierpi na niedosyt)... Wymyślam bajeczkę, kto już
sobie to kupił i dodaję, że Ja bym sobie tego nie kupiła, bo
przecież są ważniejsze wydatki... Mąż od razu proponuje zakup, Ja
się opieram... Jednocześnie patrzę na ów przedmiot maślanymi
oczami... Z reguły mąż pakuje to coś do wózka i z ogromną
przyjemnością płaci za moją małą lub większą przyjemność...
Od
11 lat w taki oto sposób pomagam mężowi dokonać trafnych
wyborów... Po tylu latach coraz mniej się opiera, gdyż poznał na
wylot moje taktyki... Bawią go moje podchody, a mnie jego próby
oporu... Od początku wiedział co ze mnie za ziółko, przecież
„Widziały Gały Co Brały” A jak jest u Was? Podzielcie się
w komentarzach co robicie, by przekonać faceta do swoich racji?
Może
i Ja wypróbuję czegoś nowego?
Ja wymuszam wszystko płaczem.Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz..Pozdrawiam
UsuńI tak ma się w domu pantoflarza :)))
OdpowiedzUsuńMąż nie jest pantoflarzem...On zgadza się tylko dlatego,bo tego chce.Pozdrawiam serdecznie
UsuńWidać kto w tym domu jest "facetem". I nie jest to "pan domu" :)
OdpowiedzUsuńNa takiego jest jedno określenie ;)
UsuńMoże i tak...Mąż jest w pracy Majstrem ,a w domu jestem "Ja "...Pozdrawiam serdecznie
Usuń