Szanowna Swatko
Jestem wdowcem. Moja żona odeszła dokładnie rok temu. Była
moją pierwszą miłością, przeżyliśmy ze sobą 40 lat.
Urodziła mi czworo dzieci,
nie pracowała, ale stać nas było na dobre życie. Z rakiem walczyła trzy lata,
aż przegrała i zostałem sam. Czuję się bardzo samotny, nawet wspominałem
rodzinie, że mógłbym na nowo ułożyć sobie życie. Córka kazała mi się udać do
psychologa, no bo po co mi nowa kobieta? A siostra powiedziała, że widocznie
nie kochałem żony. Wszystko nie jest prawdą. Kochałem i nadal jest w moim
sercu, ale mam 60 lat, jestem sprawny, na emeryturze, mocno doskwiera mi
samotność. Doradź co robić? Posłuchać rodziny? Czy może zaryzykować i szukać
miłości?
Stanisław z Wrocławia
Drogi Stanisławie
W tej sprawie, bądź głuchy na rady rodziny. Posłuchaj
swojego serca, ono pragnie jeszcze kochać i pragnie być kochane. Twoja żona
zmarła i twoja samotność nie przywróci ją do życia. Zawalcz o siebie i zrób
pierwszy krok. Rodzina z czasem zrozumie Twoją sytuację. Zapisz się na
Uniwersytet III Wieku lub do Koła Emerytów. Poszukaj w biurach matrymonialnych i
na Wieczorkach Zapoznawczych. A jeśli masz ochotę to zgłoś się do Centrum
Zapoznawczego Zolyty i skorzystaj z mojej pomocy.
Swatka Anna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz