sobota, 1 lipca 2017

Nie będę kurą domową - Nawet dla Ciebie!

 
 Marzeniem niektórych mężczyzn jest idealny model
rodziny... On – pracujący zawodowo – Pan i Władca, Ona - pełnoetatowa Pani Domu... Czysty, pachnący dom, zrobione śniadanko do pracy, obiad podany pod nos, dzieci zaprowadzone do szkoły, czekająca, zadbana żona, – poza zasięgiem innych facetów. Prawdziwy raj na ziemi...

Znam kobiety które z wygody, braku perspektyw, z miłości lub strachu,poznały uroki życia w czterech ścianach. Teraz z perspektywy czasu żałują tamtych decyzji ,oto ich historie :

 Jadwiga

Jadwiga wraz z urodzeniem pierwszego z trójki swoich pociech zakończyła etap pracy zawodowej. Była na to przygotowana, taki był dawniej model rodziny. Mąż zarabiał, żona zajmowała się dziećmi. Nie tęskniła za pracą w hucie, w domu było aż nadto obowiązków, a i wspólne przesiadywanie na ławce z sąsiadkami też jej odpowiadało... Do czasu, aż mąż zaczął zaglądać do butelki, przepijał część wypłaty i nieraz brakowało im na życie do dziesiątego. Dzieci podrosły, spokojnie mogły obyć się trochę bez matki... Znalazła dobrą pracę w szkolę, mąż się nie zgodził... Był zazdrosny... Wtedy dotkliwie ją pobił, wpadł szał... Kopał na ziemi, przez chwilę bała się o swoje życie... Poobijaną zostawił ją na podłodze i wyszedł... Ledwo zamknął za sobą drzwi, już z pomocą wkroczyła sąsiadka... Nie było żadną tajemnicą, że mąż ją bije... Nieraz słyszała, że powinna go zostawić, zawiadomić Policję... Mogła wrócić do siebie na wieś, rodzice by ją przyjęli z dziećmi, ale bała się co ludzie powiedzą, a na dodatek kochała swojego kata... Jednak tym razem postanowiła go zostawić... Zabrała dzieci, koleżanka udzieliła jej schronienia w swoim mieszkaniu... Podpisała umowę o pracę, znalazła mieszkanie do wynajęcia, mogła zacząć żyć... Postąpiła inaczej. Uwierzyła mężowi i wróciła do domu, zrezygnowała z pracy. Przez kilka kolejnych miesięcy mąż zachowywał się jak aniołek, by przez kolejnych kilkanaście lat zachowywać się jak potwór... Dzieci dorosły, bardzo szybko opuściły rodzinny dom... Wprawdzie mąż przestał używać przemocy fizycznej wobec Jadwigi (bał się dorosłych dzieci) to pijaństwo i przemoc psychiczna nadal była na porządku dziennym. Przestał pracować, od czasu do czasu imał się różnych zajęć, rzadko przynosił gotówkę do domu... Jadwiga musiała liczyć tylko na siebie... Postanowiła poszukać pracy, pracowała na czarno... Mąż zmarł, tak jak żył, zapił się na śmierć, nie została po nim nawet renta... Jadwiga za przeprowadzone lata pracy, otrzymała 450zł  emerytury.
 
 Monika

Monika poznała Adama na studiach... Zakochała się bez pamięci... Zaszła w ciążę, porzuciła studia, szybko wzięli ślub. Zrezygnowała z marzeń, wspierała męża, pomogła mu ukończyć studia... Rodzice przestali się do niej odzywać, zaproponowali pomoc w opiece nad dzieckiem, chcieli aby kontynuowała naukę - odmówiła. Adam był tradycjonalistą - miejsce żony powinno być w domu. Nawet była szczęśliwa, był dla niej dobry, czuły. Posiadali duży dom, domek w górach, stać ich było na dostatnie życie. Córka poszła w ślady ojca, opuściła dom, zostali sami. Wtedy mąż zdecydował się na szczerą rozmowę... Zakochał się w dziewczynie w wieku córki... Złożył wniosek o rozwód... Z dnia na dzień, Monika została z niczym... Przed ślubem Adam prosił o podpisanie intercyzy -podpisała... Wszystko należało do niego... Łaskawie zgodził się na wypłatę alimentów – 1000zł miesięcznie... Tyle ile kosztuje wynajem mieszkania. Monika w wieku 50 lat, pierwszy raz w życiu podjęła pracę, wykłada towar w sklepie, żyje od wypłaty do wypłaty, rodzice już nie żyją i dobrze, bo pewnie nie mogłaby im spojrzeć w oczy. Teraz żałuje...

Nie bez powodu podzieliłam się z Wami historią Jadwigi i Moniki... Traktuje je jako formę przestrogi... Kobietki, nie możemy być zależne od żadnego faceta, chociażby był to sam książe na białym koniu... Możemy kochać, wierzyć w jego czułe słówka, zabezpieczając się na przyszłość...


 Bo bycie jedynie żoną swojego męża, to dla mnie za mało... To tak jakbym była zaledwie jego cieniem... Żyła tylko jego życiem, spełniała tylko jego życzenia... A co ze mną? Przecież mogę cieszyć się z jego sukcesów jednocześnie zdobywając swoje, mogę przygotować mu śniadanie, a on może ugotować obiad... Poza tym pracując zawodowo jestem szczęśliwsza, robię wiele dobrego i co najważniejsze wiem, że nawet gdyby z jakiś powodów Andrzej zniknął z mojego życia - dam rady - Bo mam siebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz